czwartek, 29 stycznia 2009

Moje pierwsze samobójstwo

Krystian Lupa w wywiadzie dla Gazety Wyborczej mówi o tym, że twórców dzieli się na wielkich pisarzy [to ci, którzy przekroczyli pewna granice zgłębiania świata poprzez swe dzieła] i wielkopisarzy [przecinają wstęgi, wygłaszają mowy i mienią sie sumieniem narodu]. Stwierdzenie to nasunęło mi refleksję, że w dziś artystą jest ten, kto istnieje w świecie mediów. Jeśli jesteś lansowany, jeśli współpracujesz z odpowiednim wydawnictwem - sprzedasz wszystko, co napisałeś, w kilkusetysięcznym nakładzie. Nawet jeśli z porządną lieraturą niewiele to ma wspólnego. Ok, ale dlaczego o tym piszę? Lubię Pilcha; uważam, że jego powieści TYSIAC SPOKOJNYCH MIAST, POD MOCNYM ANIOŁEM, BEZPOWROTNIE UTRACONA LEWORĘCZNOŚĆ, SPIS CUDZOŁOŻNIC CZY WYZNANIA TWÓRCY POKĄTNEJ LITERATURY EROTYCZNEJ są wartościowe. Czytałam je po kilka razy i jeszcze nie raz pewnie po nie sięgnę. Sam pan Jerzy - wnioskuję na podstawie kilku spotkań autorskich - jest osobą bardzo do swych bohaterów podobną. I to też mi się podoba. Ostatnio na rynku ukazało się MOJE PIERWSZE SAMOBÓJSTWO, zbiór dwunastu opowiadań. I teraz będę niczym ci politycy, co to jeszcze nie przeczytają/obejrzą/usłyszą, a już krytykują. Nie znam treści tej książki, biję się w piersi. Ale czytałam kilka opisów, kilka recenzji - i na miłość boską, panie Pilch, po co pan znowu sięga do tych wyeksploatowanych już doszczętnie tematów?! Zostawiłby pan już w spokoju tę Wisłę, tych swoich przodków, no ile można. Czy naprawdę jest pan już tak mało twórczy? Niektórym odpowiada to, że znajdują w powieści znów ten sam swojski klimat ewangelickiej rodziny, że znów spotykają kobiety w zielonoburych błyszczących sukniach odkrywająych plecy, czy brunetki w żółtych sukienkach (to przykład oczywiście, nie cytat - czytelnicy Pilcha będą wiedzieć, o co chodzi).

A ja chyba jestem na nie. To, co już wiem, zniechęca mnie do przeczytania MOJEGO PIERWSZEGO SAMOBÓJSTWA. Nihil novi sub sole. Ale może tak to jest, że jeśli się przez całe życie obcuje z bohaterem nieudacznikiem, podejmującym próby kolejnych romansów, to później trudno wyjść poza krąg tego typu rozterek, trudno zająć się zupełnie inną tematyką. Bo i Patryk Wojewoda z MIASTA UTRAPIENIA, choć Warszawiak i już nie-Jurek, Jerzyk - choć chyba miał być próbą wykreowania kogoś nowego, też nie wyszedł dobrze. Czekam mimo wszystko na kolejną rzecz w wykonaniu Pilcha. A o MOJE PIERWSZE SAMOBÓJSTWO się nie martwię, mając taką reklamę i tak się sprzeda. Tylko czy coś, co niekoniecznie jest dobre, zasługuje na taki szum w mediach? Ile z tego powodu zostaje przyćmionych utworów ważnych, ale bez kampanii reklamowej? Tak to już jest - za pieniądze wszelkie rządze. Dlatego zaliczam Pilcha do wielkopisarzy. Trochę marionetek, które dają się pociągać za sznurki wydawnictwu X, które piszą na zamówienie. Może to niesprawiedliwe, ale tak właśnie myślę. Ale może to dlatego, że zamienił Pilch Kraków na Warszawę. A jak tu normalnie żyć w takim mieście utrapienia? Z dala od Rynku, od pomnika Adasia, od Kazimierza, od Bagateli, od ulicy Sławkowskiej, od KK... Kto nie mieszkał w Krakowie, ten nie zrozumie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz