sobota, 4 lipca 2009

Tabu


Aby mój mały Wojtuś dobrze się rozwijał w brzuszku, muszę teraz dużo się ruszać - oczywiście na miarę swoich możliwości. Ponieważ sportsmenka ze mnie żadna, mój ruch ograniczam do jakiejś tam mizernej gimnastyki przy muzyce i do długich spacerów po parku Morskie Oko lub Łazienkach.
I na te spacery zabieram ze sobą książki, zwykle wydrukowane na tzw. papierze dmuchanym, czyli eccobooku, co by było lżej. I najlepiej w formacie kieszonkowym. Zazwyczaj do parku wędrują ze mną dwie-trzy pozycje, bo przecież dobór lektury na dany moment zależy od tak wielu czynników... ;) Zwłaszcza jak się jest ciężarówką i miewa się zmienne nastroje.

Ale dość tych przydługich wstępów - do rzeczy. Ostatnio zabrałam ze sobą tylko jedną powieść - Tabu Kingi Dunin. Autorkę znam głównie z felietonów w Wysokich Obcasach (które swego czasu czytywałam, aby pewnego dnia dojść do wniosku, że wolę chodzić w płaskich butach) i z jej feministycznej działalności, jeśli można to tak określić.
A książkę kupiłam bynajmniej nie ze skłonności ku feminizmowi, ale z powodu korzystnej ceny w Taniej Książce - całe 4,50 zł!
Marta, licealistka, mieszka ze swoimi zakręconymi rodzicami i bratem. Ojciec, filozof i wegetarianin, próbuje odnaleźć się po stracie pracy i nieudolnie przejmuje rolę kury domowej. Matka rozwija skrzydła kariery. Brat Marty, Józio (notabene najsympatyczniejszy bohater książki), z zapałem chodzi na lekcje religii i przygotowuje się do I komunii św., choć nikt z rodziny nie raczył go uświadomić, że nawet nie jest ochrzczony.
Z kolei sama Marta czas po szkole spędza, korespondując ze swoim bliskim kuzynem z innego miasta, Markiem (o ich krewniactwie dowiadujemy się później). I są to listy jak najbardziej miłosne. Jak się rozwinie ich znajomość i co z tego wyniknie?
To książka napisana dość ciekawie, aczkolwiek przewidywalnie. Co mnie denerwowało, to liczne wtręty filozoficzne ojca, który w codziennych rozmowach z rodziną ciągle odwoływał się do Kanta, Kartezjusza i roztrząsał kwestie religii i światopoglądu, a nie potrafił zauważyć najbardziej oczywistych rzeczy czy rozwiązać najprostszych problemów.
Można powiedzieć, że Kinga Dunin stworzyła powieść o dziwnej rodzinie, takiej, jakich w dzisiejszych czasach nie brakuje. Brak porozumienia, mijanie się, obojętność, nieumiejętność okazywania uczuć, okłamywanie się to chleb powszedni bohaterów książki Tabu. I może właśnie to autorka chciała nam przekazać - że w rodzinie nie powinno być tematów tabu, że trzeba umieć ze sobą rozmawiać, a już zwłaszcza rozmawiać z własnymi dziećmi.

Ogólnie, książkę oceniam na trzy z plusem, właściwie czytałam ją z braku innej lektury, po to, aby ją jak najszybciej skończyć.

4 komentarze:

  1. Też czytuję felietony Dunin w "WO". Ale teraz nie trzeba butów na wysokim obcasie, bo przywrócili jej rubrykę "W tenisówkach" ;)
    Cena rzeczywiście bardzo przystępna - nawet jeśli książka średnia, to i tak okazja. Ja za to odkryłam ostatnio, że w Tesco, w dziale z prasą, leżą zakopane gazetami książki w cenach od 4.99 do 15.99. Niektóre ze Świata Książki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojjjjj, nie lubie Kingi Dunin. Ksiązki nie kupię, ale z innego powodu. Jako, ze chyba przekwitam, tez mam zmienne nastroje, ale z innego niz Ty powodu, postanowiłam czytac tylko WIELKĄ literaturę, bo czasu, tak cos czuję, zrobilo się jakby mniej. Mam na połcę nietknietych noblistów i kilkanascie innych pozycji, bez których nie mozna, no nie mozna po prostu się zestarzec.
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie to chcę się przywitać. Wcześniej nie trafiłam na Twojego bloga, a jest tu dla mnie sporo do pocztania. No i Murakamiego lubisz, ja go uwielbiam, O. Tokarczuk też lubię, też wolę chodzić na płaskich obcasach ;)) Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Joanno, to fakt, że nic tak nie cieszy, jak naprawdę dobra książka wykopana gdzieś w antykwariacie lub taniej książce za grosze.

    Trójkowiczko, żeby było jasne - też pani Dunin nie lubię. W ogóle za feministkami jakoś nie przepadam, nie po drodze mi z nimi. A jak już będziesz wybierała się na tamten świat - z Twojej wypowiedzi wynika, że to już wkrótce - daj znać wcześniej, abym miała szansę napisać pożegnalną notkę ;)

    Matyldo, witam w moim zakątku blogowym. Murakami to moje superodkrycie sprzed dwóch lat - bardzo lubię od czasu do czasu sięgnąć po jedną z jego powieści i poczytać w przypadkowym miejscu, aby znów znaleźć się w tym dziwnym świecie pełnym zagadek. A Tokarczuk to dla mnie klasa sama w sobie i uważam, że nie ma sobie równych we współczesnej literaturze polskiej. Pewnie takich wspólnych punktów znajdziemy więcej :).

    OdpowiedzUsuń